Apel Poległych
Z nad czarnym kirem okrytych bębnów
Pierwsze synkopy pobiegły
Tłumy milczące stały przede mną
Słuchając. Apel poległych.
Słowa nieważkie w przestrzeni leciały
Tańcząc na niebie z iskrami
Syczał i trzaskał, wciąż podsycany
Stos za moimi plecami.
W niebo wznosiły pęknięte czoło
Mury kościelnej wieży
W każde nazwisko, jak w grób, padało
Kamienne: „Poległ” żołnierzy
Sto nazwisk. Dwieście. Tłum zastygł w cieniach
Drżącymi się modlił usty.
Czytałem: „Orlik. Rok urodzenia
Dziewięćset dwudziesty szósty.”
Czy drgnęły mury wieży kościoła
Sprawiedliwości dzierżące straż?
Nie! To ostatnie, grobowe „poległ”
Świat uderzyło w twarz.